Okiem widza: Orly
W paryskim porcie lotniczym Orly każdego dnia dzieje się wiele. Ktoś przez nieuwagę gubi płaszcz, przypadkowe spotkanie w hali odlotów przeradza się w otwartą rozmowę, ktoś zostaje zauroczony przypadkowo spotkaną osobą, matka z synem wymieniają się historiami na temat swoich miłosnych przygód, a 9-dniowy noworodek zaraz odbędzie swój pierwszy lot. Jednakże w dobie zamachów terrorystycznych wszystkie loty mogą zostać zawieszone, a pasażerowie będą zmuszeni pójść z torbami do domu.
W swoim szóstym filmie, przedstawicielka “Nowej Berlińskiej Szkoły”, Angela Schanelec przedstawia nam normalność dnia codziennego na jednym z europejskich lotnisk. Nie serwuje nam sensacji za sensacją, oraz nie inscenizuje najbardziej nieprawdopodobnych wydarzeń jakie mogą mieć tam miejsce. Za pomocą kilku rozmów, które mógłby odbyć każdy z nas, oraz za pomocą kilku sytuacji, w których znaleźć mógłby się każdy z nas reżyserka pokazuje nam jakość i mnogość relacji międzyludzkich w jakich znajdują osoby czekające na swój samolot. Osiąga to poprzez, surowe, często mało dynamiczne lecz wyraziste sceny. Na wyróżnienie zasługuje też sposób w jaki film został sfotografowany. W zależności od tego co w danym momencie obserwujemy, operator odpowiednio zwiększa skalę ujęcia i głębię ostrości, co oddaje w pełni lotniskowy klimat filmu. Nie bez kozery też filmy “Nowej Berlińskiej Szkoły” porównywane są do filmów francuskiej “Nowej Fali”. “Orly” już od napisów początkowych, aż do listu odczytanego na końcu filmu sam doprasza się o porównanie do pierwszych dzieł Jean-Luc Godarda.
Oskar Roehler powiedział kiedyś, że filmy które wyszły spod reki reprezentantów tzw. “Berlińskiej Szkoły” są szorstkie, powolne i tak na prawdę nic się w nich nie dzieje. Jeśli mamy z tym do czynienia w przypadku filmu “Orly”, będącego odwzorowaniem tylko “cząstki elementarnej” ogółu relacji międzyludzkich zachodzących pośród około 30 milionów pasażerów odprawianych corocznie na Orly, to nie jest to bynajmniej wada.
Kamil Stopnicki – widz festiwalu DWA BRZEGI