Wejść w akcję, iśc z prądem

Z artystą koncertu otwarcia, liderem SBB – Józefem Skrzekiem, rozmawiał Maciek Stasiowski

MS: Komponował Pan ścieżki dźwiękowe do filmów Lecha Majewskiego, natomiast „Pokój Saren” jest waszym wspólnym dziełem. Czy oddanie komuś innemu części kompetencji jest trudną decyzją
.

JS: Da się to połączyć, jednak trzeba się wczuć… zaprzyjaźnić i porozumieć. To ludzie o dużej wyobraźni…

Czy były to konflikty czy kompromisy?

To było raczej wspólne budowanie. Samo porozumienie się jest oczekiwaniem, które później przeistacza się w spełnienie. Rozwija się ono z biegiem wydarzeń do punktu, w którym nie jest już istotne, czyj to utwór. To wspólna kompozycja, kondensująca wszystko to, co jest najlepsze w nas obu.

Chciałbym zapytać o źródła inspiracji. Z jednej strony można by wskazać muzykę kościelną, z drugiej rock progresywny. Czy są jacyś instrumentaliści, którzy wywarli na Pana szczególny wpływ?

Różne sprawy odgrywają tu rolę; w tym i sama natura. Zbyt duży zasięg inspiracji bywa niebezpieczny, gdyż trzeba umieć połączyć jedno z drugim, a trzeciego nie wprowadzać. Jeżeli mowa o tym, co planujemy tu stworzyć jako Viator, to stawiamy się w rolach wędrowców. Spotykamy się po przyjacielsku, a to ważne, gdyż w twórczości są odmienne dynamiki i metody komunikacji, jednak musi być w tym wspólna nić.

Oprócz muzyki filmowej i teatralnej stworzył Pan także muzykę do filmu „Metropolis” Fritza Langa. Czym to podejście grania na żywo do powstałego już dzieła odbiega od typowego komponowania?

Tym, że jest to moje spojrzenie, moje dźwięki, płynące bardziej z wczuwania się w film niż oglądania go. Ja gram „pod obraz” stosując własne chwyty, aranżacje, brzmienia, czucia… Jestem taperem, ale z własnym punktem widzenia. Już sam obraz służy jako inspiracja, która mnie „uruchamia” i z tego rodzi się określona wrażliwość.

Czy planuje Pan podobne projekty „na żywo” w przyszłości?

Bardzo możliwe. Żywiołowo podchodzę do tego typu przedsięwzięć. Moje wejścia są najskuteczniejsze, kiedy jestem „w akcji”. Zarówno grając w teatrach, dostosowując się do gry aktorów, jak i w przypadku muzyki filmowej, odkryłem, że najbardziej pasują mi sytuacje, w których jestem muzykiem i kompozytorem, ale takim, który angażuje się w akcję i idzie z prądem. Zdarza się, rzecz jasna, że materiał muszę przygotować wcześniej, a później ogarnąć go i przedstawić w jakimś „opakowaniu”. Jednak im bardziej jest to zaskakujące, tym bardziej twórcze.

Koncert otwarcia został przeniesiony na Rynek Główny