Stanisław Baj


W Galerii Domu Architekta, w ramach festiwalu, będzie wystawa obrazów Stanisława Baja.


Stanisław Baj


Studia artystyczne odbył w latach 1972 – 1978 na Wydziale Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom z wyróżnieniem uzyskał  w  1978  roku u  profesora Ludwika  Maciąga. W tym roku przypada 30 rocznica jego działalności artystycznej.


Od 1990 r. objął  Pracownię Rysunku w Katedrze Malarstwa i Rysunku prof. Gostomskiego. W 2002 r. otrzymał tytuł profesora macierzystej uczelni. Sprawuje godność prorektora. Zaliczany jest do grona najwybitniejszych reprezentantów polskiej sztuki współczesnej.


Urodził się na Podlasiu, w Dołhobrodach nad Bugiem, w gminie Hanna, w północno -wschodniej części powiatu włodawskiego. Jest to fakt o wyjątkowym dla jego twórczości znaczeniu. Zarówno szczególnej urody krajobraz  stron rodzinnych, jak również tamtejsza społeczność, stały się źródłem niewyczerpanej artystycznej inspiracji.  Niezwykła atencja jaką artysta obdarza to miejsce i bliskich mu ludzi, a także autentyczność, szczerość wypowiedzi wynikająca z potrzeby samookreślenia i poczucie posłannictwa w dziele utrwalania świata, który odchodzi, rodzi twórczość niezwykłą, o wyjątkowym ładunku emocjonalnym i wspaniałej formie.


Można wyróżnić w tej  twórczości dwa rodzaje dzieł: portret i nastrojowo-symboliczne pejzaże. Bohaterami bogatej galerii portretów są rodzice, kuzyni, dołhobrodzcy sąsiedzi. Wnikliwą charakterystykę modela łączy artysta z wirtuozerią techniki malarskiej, obecną  także w nastrojowo – symbolicznych pejzażach, których głównym tematem jest rzeka Bug.



Autor  o swojej twórczości  mówi :


„… Maluję moje życie, udręki, pragnienia i tęsknoty, moją Mamę, sąsiadów, gnój, szarość pola, noc, poranne pianie koguta. Maluję chłopskość w jej codzienności, szarość w jej różnych odcieniach. To ona nadaje ton wszystkiemu, z niej się bierze cała chłopska pospolitość, ale i siła. Dzisiaj coraz bardziej nie wiadomo jaki jest chłopski świat, coraz trudniej zajrzeć w jego twarz, chwycić za rękaw jego szarej marynarki, by zapytać jaki on jest. Kiedy odchodzą chłopi, bo odchodzą, odchodzi przecież wieś, która sama sobie radziła z życiem, miłością, kulturą, wiarą…  Sama wymyśliła dla siebie i dla nas swe wielkie dzieło – Chrystusa Frasobliwego. Sama się leczyła i sama się straszyła wymyślając sobie tysiące duchów, strachów, diabłów. Jeśli taka wieś odchodzi, to choć po niej zostanie parę portretów. Jak na kamieniu niech się odcisną ślady, że tu na skraju świata żyli ludzie, kochali się, cierpieli i umierali. Blisko polskiej duszy, blisko bliziutko ziemi”.


„… Z moim malowaniem jest tak, jak bym pisał… testament, w imieniu tych wszystkich chłopów, co byli i już odeszli, w imieniu Ojca i Matki i Was wszystkich, na których kończy się chłopski świat. Chcę taki chłopski świat namalować by została pamięć o przeżytym, o odchodzącym świecie, którego mam za najlepszego przyjaciela…”.